Wracamy do tematu korporacji w gastronomii i gastronomii w
korporacji. W poprzednim wpisie
staraliśmy się nieco przybliżyć obraz pracy w dużej firmie a jednocześnie
obalić kilka korpo- stereotypów, niesłusznie panujących w społeczeństwie. Tym
razem, skupimy się na samej gastronomii i cechach, które łączą ją z pracą w
korporacji. Zaczynamy.
Zacznijmy od początku- kwestia
ubioru, uniformów, ujednolicenia odzieży. Śmiało można stwierdzić, że w
gastronomii zjawisko to występuje. Może mieć zarówno postać zwykłej bawełnianej
koszulki z logo knajpy, jak i kompletnego stroju, charakterystycznego dla danej
marki. Są oczywiście miejsca, gdzie pozostawia się całkowitą swobodę co do
wyboru ubrania, mieszczącego się oczywiście w pewnych normach społecznych.
Takich miejsc jest chyba jednak znacznie mniej niż tych, gdzie właściciel
decyduje w pewnym stopniu jak powinna wyglądać załoga. O ile w korporacjach
zauważalny jest trend odchodzenia od formalnego ubioru, o tyle gastronomii dąży
się raczej do standaryzacji w tej materii. Role zatem się odwróciły.
Pomimo jednak mocno różniących
się zadań, jakie wykonują podstawowi pracownicy w jednym i drugim segmencie
rynku, wszyscy zaczynają dostrzegać istotę atmosfery w pracy i warunków jakie w
niej panują. Jeszcze kilka dekad temu najważniejsze było wynagrodzenie,
stabilność pracy i zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb. Tymczasem
minęły dwa pokolenia i nastąpiło całkowite przewartościowanie. Teraz liczą się
relacje, samorozwój, zaspokajanie potrzeb wyższego rzędu i nieustające
dostarczanie bodźców organizmowi. Dlatego też wszyscy doskonale wiedzą, jak
istotna jest dobra atmosfera w pracy, pozytywne relacje ze współpracownikami i
poczucie ważności w strukturze firmy- to
decyduje w dłuższym czasie o być albo nie być w każdej pracy. Nikt nie lubi
sztywnej i sztucznie napompowanej atmosfery. Nawet jeżeli wymaga tego miejsce
(restauracja klasy premium czy też instytucja finansowa), to dobry menadżer
będzie wiedział kiedy i w jaki sposób pozwolić sobie na większa swobodę.
W dalszej kolejności porównać
możemy hierarchię pracowników i ścieżkę rozwoju. Jak wskazaliśmy w poprzedniej
części, w korporacji jest ona zazwyczaj mocno rozbudowana i ma raczej strukturę
pionową. W gastronomii, w większości przypadków, spotkamy się z zmniejszą
ilością stopni hierarchizacji. Możemy napotkać pracownika sali, barmana,
kucharzy, dalej szefa kuchni, kierownika baru, menadżera i wreszcie właściciela.
Oczywiście w większych firmach, przede wszystkim sieciowych, struktura może być
dużo bardziej rozbudowana. Z kolei w małych rodzinnych lokalach będzie znacznie
mniejsza. Co do możliwości awansu, to sytuacja jest podobna jak w korporacji. Początkowo
wszystko jest możliwe. Wystarczy się wykazać i zaangażować a szybko możemy
awansować na kierownika zmiany, potem na menadżera i w zasadzie na tym kończy
się nasz rozwój. Ale ponownie, w większych sieciowych graczach, otwiera się
przed nami nowa możliwość w postaci pracy w innym dziale- marketing, logistyka,
finanse, szkolenia. I tym sposobem poprzez pracę w gastronomii możemy znaleźć
się w korporacji.
Kilkukrotnie zaznaczaliśmy już,
że dla młodego pokolenia bardzo ważny jest samorozwój. Nic tak nie popycha
człowieka do przodu jak szkolenia i ciekawe spotkania, jakie może mu zaoferować
pracodawca. Tych, w obecnych czasach na rynku gastronomicznym mamy bardzo dużo.
Co chwilę organizowane są konferencje i targi branżowe. Pojawia się coraz
więcej firm oferujących profesjonalne szkolenia zawodowe. Wreszcie, sami
dostawcy przy wprowadzaniu ich produktu do lokalu, chętnie dzielą się wiedzą z
zakresu perfect service. Warto też pomyśleć o szkoleniach sprzedażowych,
których głównym celem będzie zwiększenie obrotu a zarazem wypracowanie większego
zysku. Trochę zabrzmiało jak w korporaci. Idąc dalej, można zadać sobie pytanie, czy
coaching w gastronomii ma sens? W przypadku menadżera pewnie tak. Menadżer to
osoba decyzyjna, wymaga się zatem od niego pewnej postawy, umiejętności i
zaradności . Coaching pomaga znaleźć dobre wzorce w kwestii zarządzania czasem,
organizacji pracy, relacji międzyludzkich.. A co z osobami, które w pierwszej
kolejności obsługują naszych gości? Czy kelnerzy, barmani i pozostali
podstawowi pracownicy będą skłonni skorzystać z dobrodziejstwa jakie daje to
rozwiązanie? Jak już wcześniej wskazywaliśmy, coaching jest skuteczny tylko
wtedy, gdy człowiek chce zmiany i chce pracować nad sobą w ten konkretny
sposób. Doświadczenie życiowe podpowiada, że nie będzie to proste zadanie, ale
próbować warto. Powołamy się na fakt, że młodzi ludzie chcą nowego i są bardzo
otwarci na innowacje i rozwój.
Można zastanowić się jeszcze nad
kwestią wynagrodzenia w obu tych gałęziach. Nie chodzi nam tu jednak o wysokość
średnich zarobków, a bardziej o strukturę pensji i jej składniki. Poza
atmosferą, perspektywą rozwoju i samorealizacją, skutecznym czynnikiem
motywującym jest oczywiście wynagrodzenie i dobrze skonstruowany system
motywacyjny. Najpopularniejszym rozwiązaniem w gastronomii jest podstawa, która
wyliczana jest w oparciu o liczbę przepracowanych godzin, ewentualnie może
wynosić z góry ustaloną na umowie wartość. Znamienna część lokali stosuje
dodatkowo premię, zazwyczaj uzależnioną od wartości sprzedaży. Systemy
prowizyjne są bardzo popularne w lokalach gastronomicznych. Najbardziej
premiują one osoby, które wykazują się największym zaangażowaniem w sprzedaż.
Czasami dodatkowo stosowana jest ocena miękka, szczególnie w przypadku
menadżera. Polega ona na okresowej ocenie pracownika i ewaluacji jego pracy
zazwyczaj poprzez procenty, które następnie mogą wpłynąć na wysokość jego
premii. Brzmi, co najmniej jak opis systemu korporacyjnego, tymczasem mowa o
gastronomii i coraz częściej stosowanym rozwiązaniu ewaluacyjnych.
Z pewnością różnic i podobieństw
pomiędzy organizacją w gastronomii a organizacją w korporacji można by wskazać znacznie więcej. Wiele ciekawych
rozwiązań stosowanych w dużych firmach, może okazać się dobrym narzędziem w
zarządzaniu małym lokalem gastronomicznym i odwrotnie. Największa różnicą jest
chyba jednak początkowy stosunek do pracy jaki wykazują pracownicy w pierwszych
dniach. Praca w gastronomii dla znacznej grupy jest cały czas pracą
przejściową, wakacyjną, która kiedyś się skończy i zamieni na inne „poważne” zajęcie.
Ludzie nie podchodzą do niej z pasją i entuzjazmem co skutkuje mniejszym
zadowoleniem i gorsza obsługą. Tymczasem praca w korporacji, w wymarzonej
firmie zazwyczaj jest głównym celem młodego człowieka nastawionego na szybki
awans i rozwój. Otrzymanie takiej posady to jak złapanie Boga za nogi. Często jednak, już po kilu latach okazuje
się, że korporacja wcale nie jest przyjemna, łatwa i ekscytująca a Bóg chyba
jednak nas opuścił. Zmęczenie, wypalenie czy też znudzenie może pojawić się
bardzo szybko i towarzyszyć nam aż do zmiany stanowiska. Jednak zarówno w pierwszym jak i drugim
przypadku coś się zmienia. Korporacje coraz częściej wychodzą naprzeciw swoim
pracownikom, dając im więcej swobody i luzu w działaniu. Mogą oni pracować
zdalnie, są wysyłani na dłuższe, przymusowe urlopy a w pracy mogą skorzystać z
masażu czy też pograć na konsoli. W gastronomii z kolei, powoli odżywa
znaczenie takich zawodów jak barman, kelner nie mówiąc już o szefie kuchni.
Ludzie zaczynają rozumieć, że może to być zajęcie na całe życie. Pasja, z jaką
podchodzą do swojej pracy jest widoczna już w pierwszym kontakcie z Gościem i
do takich miejsc i do takich ludzi, aż chce się przychodzić. Szczególnie po
ciężkim dniu w korporacji.
Tomek Habdas
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz