Czasami w gastronomii możemy spotkać się z wyrażeniem korpo- dream,
który w najprostszym ujęciu oznacza odłożenie większej sumy pieniędzy dzięki
pracy w korporacji, porzucenie jej po kilku latach i otworzenie własnego lokalu
gastronomicznego. Towarzyszy temu zazwyczaj przeświadczenie, że przecież w
życiu nie ma nic trudniejszego i wymagającego niż duża międzynarodowa
organizacja, więc co jak co, ale w gastro to ja sobie na pewno poradzę. Czy tak
jest faktycznie? Czy praca w korporacji w jakimkolwiek stopniu może przypominać
pracę w gastronomii? Czy rozwiązania stosowane w jednym z tych dwóch światów,
mogą okazać się przydatne w tym drugim?
Większość z nas, nawet jeżeli nie
pracowała w korporacji, ma pewne wyobrażenie na temat tego miejsca. Duży, oszklony
budynek a w środku organizacja, porządek i standardy. Wszyscy ubrani tak samo-
panowie w garniturach pod krawatem, panie w spódniczkach i białych koszulach.
Ludzie przykuci do swoich biurek, bez zastanowienia wklepujący kolejne cyfry i
słowa na klawiaturze komputera, gotowi na każde poświęcenie, byle tylko
przysłużyć się firmie. No i ta hierarchia. Pracownicy najniższego szczebla,
teamliderzy, kierownicy, koordynator, dyrektor i wreszcie prezes. Wszyscy oni
pozbawieni uczuć i odruchów ludzkich, dawno zapomnianych na wskutek licznych
szkoleń, coachingów, assessmentów i informacji zwrotnych. Ponura wizja pracy w
korporacji.
Na szczęście, rzeczywistość
wygląda nieco lepiej. Każdy, kto przez jakiś czas miał styczność z korporacją,
może szybko zdementować kilka z powyższych opinii. Na przykład, jeszcze do
niedawna faktycznie w większości firm obowiązywał strój bardzo formalny a
jedynym wyjątkiem był tak zwany casual friday, czyli piątek, kiedy można było
ubrać się nieco „luźniej”. Tymczasem, część dużych organizacji pozwala na
swobodę w ubiorze każdego dnia, podkreślając tym samym istotę atmosfery w pracy,
na którą składa się także kwestia noszonej odzieży. Luźna atmosfera przejawia
się również w relacjach międzyludzkich i dodatkowych „atrakcjach” miejsca
pracy. Pierwszy czynnik widoczny jest poprzez skracanie dystansu między ludźmi,
mówienie sobie na ty, wyjścia integracyjne i nawiązywanie bliższych relacji z
osobami, z którymi bądź co bądź, spędza się większość dnia. Atrakcje z kolei to
dodatki w postaci masażysty w pracy,
relax room’u, pokoju z konsolami i wiele innych ciekawych rozwiązań, które mają
za zadanie odprężyć i zrelaksować zmęczonego pracownika. Sama praca, owszem,
odbywa się głównie przy komputerze, ale bywa bardzo rozwijająca, kreatywna,
powoduje pojawienie się poczucia samorealizacji- tak bardzo istotnego dla
młodego pokolenia.
W kwestii struktury wizja nie
odbiega znacząco od rzeczywistości. Duże korporacje cechują się hierarchią
pionową, a więc dużą ilością osób decyzyjnych w strukturze, gdzie każda kolejna
ma więcej przywilejów i kompetencji. Awans w takich warunkach zazwyczaj bywa
możliwy i łatwy do osiągnięcia na początku kariery. Kilka pierwszych szczebli
jest w zasięgu ręki i wydaje się, że faktycznie sky is the limit. W rzeczywistości szybko można napotkać tak zwany
szklany sufit, który oznacza dla nas koniec rozwoju i awansów w wybranym
kierunku. Rozwój mogą natomiast zapewnić szkolenia i coachingi, które według
większości postronnych osób mają jednak za zadanie zaprogramować mózg
pracownika do odpowiedniego działania. Prawdę mówiąc, są to cenne i przydatne spotkania.
Pomagają one nie tylko w życiu zawodowym, ale i prywatnym. Znacząca ilość osób,
nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielka siła drzemie w ludzkim umyśle, i jak
dużo może zdziałać odpowiednie nastawienie i pozytywne myślenie w kontekście
realizowanych zadań. Jedyną przeszkodą i barierą, która nas ogranicza, jesteśmy
my sami. Pierwszym krokiem jest zatem wyrażenie chęci i otwartości na takie
rozwiązania oraz przetestowanie coachingu na własnej skórze.
Jak zatem widać, nie taka straszna korporacja jak ją malują. Czy oznacza to jednak, że korporację można przenieść do gastronomii. Jakie podobieństwa można dostrzec pomiędzy tymi światami? O tym w kolejnej części.
Jak zatem widać, nie taka straszna korporacja jak ją malują. Czy oznacza to jednak, że korporację można przenieść do gastronomii. Jakie podobieństwa można dostrzec pomiędzy tymi światami? O tym w kolejnej części.
Tomek Habdas
Nie znam się tak dobrze na biznesach, ale jedno mogę powiedzieć - jestem gotowa na to by się z takimi przeciwnościami zmierzyć. Sprawdzam każdego dnia, co mogę zrobić, ile mogę z siebie dać i mam... Mam w końcu coś, co naprawdę może mieć sens. Tylko https://ksiegowakatowice.pl/ musi się zgodzić współpracować.
OdpowiedzUsuń