Każdy z nas chciałby, aby w jego zespole pracowały tylko sumienne i
uczciwe osoby, ludzie, którzy wiedzą co to team spirit i przywiązanie do
miejsca. Chcemy otaczać się pracownikami wiecznie uśmiechniętymi, zadowolonymi z
zarobków i w pełni usatysfakcjonowanymi tym, co mają. Niestety, rzeczywistość
zazwyczaj bywa odległa od naszych utopijnych wizji, prędzej czy później przyjdzie
nam stawić czoła nieuczciwym postawom, jakie mogą pojawić się w naszym lokalu.
Jak mawia stare przysłowie,
okazja czyni złodzieja. Ale czy faktycznie jest tak, że lokal pozbawiony
naszego, całodobowego nadzoru staje się pokusą dla pracownika? Dla niejednego na
pewno tak, ale gdzieś muszą być ludzie,
którzy złego słowa nie powiedzą na swojego szefa, a co dopiero go okradać.
Niemniej jednak, do pewnych sytuacji lepiej nie doprowadzać i zawczasu starać
się eliminować potencjalne zagrożenia, bo jak mawia inne, polskie przysłowie,
człowiek przezorny, zawsze ubezpieczony.
Co może się wydarzyć?
Możliwości narażenia nas na
straty i utratę dobrej opinii na mieście jest wiele. Pewne metody, znane
jeszcze kilkadziesiąt lat temu, nadal pozostają aktualne. Nawet, gdy wydaje nam
się, że już sobie poradziliśmy z problemem, pojawia się kreatywność a wraz z
nią nowe sposoby na „zarobienie na boku”. Trafne zatem jest tutaj porównanie do
wirusa komputerowego. Hakerzy, nie zważając na systemy antywirusowe, co rusz
wymyślają nowe sposoby na cyberataki. Dokładnie tak samo jest z nieuczciwymi
pracownikami, obecnymi na rynku gastronomicznym.
Zastanówmy się zatem, co taki
delikwent konkretnie może zrobić. Pewnie każdy z nas przyłapał kiedyś barmana
na wnoszeniu do lokalu własnego alkoholu. Oczywiście dokładnie tej samej marki,
która stoi na barze i oczywiście z zamiarem sprzedaży bez nabijania na kasę
fiskalną. Zysk dla nieuczciwego pracownika- różnica między kosztem jaki poniósł
a ceną sprzedaży. Strata dla właściciela- zwiększona sprzedaż, jaką miałby,
gdyby transakcje opierały się na jego produktach, ryzyko kontroli skarbowej i w
następstwie mandat oraz czarna owca w załodze, która może sporządzić jeszcze
więcej złego. A co możemy zrobić? Możemy
wyrywkowo (albo systematycznie) sprawdzać zawartość osobistych torebek,
plecaków. Oczywiście robimy to tak, jak panowie ochroniarze w sklepach
odzieżowych, czyli prosząc o otwarcie i pokazanie środka. Możemy również
znaczyć w specjalny sposób nasz towar, na przykład podpisując dno butelki
flamastrem a następnie, raz na jakiś czas, w trakcie godzin otwarcia, sprawdzać,
czy fatycznie sprzedaje się nasz towar.
Pomyślmy teraz o drugiej
sytuacji. Wiemy, że statystycznie w naszym lokalu, stosunek sprzedaży
realizowanej za pośrednictwem kart płatniczych do całości utargu wynosi około 60%.
Nagle, przez dłuższy okres, stosunek ten rośnie do 80%. Tendencja utrzymuje się
przez kilka kolejnych dni. Zapala nam się czerwone światło, coś jest nie tak. W
następnym kroku, przeprowadzamy kontrolę stanów, porównujemy sprzedaż wykazaną
na terminalu POS z ubytkami w magazynie
z analogicznego okresu. Po kilku prostych rachunkach, okazuje się, że z
magazynu zniknęło więcej, niż wynika to z zafiskalizowanej sprzedaży. Co to
może oznaczać? Najgorszy scenariusz zakłada, że któryś z pracowników, owszem,
sprzedaje „nasz towar”, ale gdy tylko ma możliwość, a konkretnie, gdy Gość
płaci gotówką, kasa ląduje w jego kieszenie a nie w szufladzie. Jesteśmy po
prostu okradani z gotówki. Wykazywany jest mniejszy obrót gotówki, rośnie
udział kart w utargu a w magazynie brakuje towaru. Zysk dla nieuczciwego
pracownika jest jeszcze większy niż w poprzednim przypadku, bo tym razem nie ponosi żadnych wydatków. Rośnie znacząco
natomiast strata dla nas ale i konsekwencje (również karne) dla osoby, której
wina zostanie udowodniona. Jak przeciwdziałać? Obserwować i kontrolować. Sprawdzać
stany magazynu z duża częstotliwością, porównywać je ze sprzedażą, kontrolować
wskaźniki (jak na przykład ten wspominany wyżej) oraz nie bać się podejmować
radykalnych kroków (masowe zwolnienia).
Ostatnie zagrożenie, o jakim
warto wspomnieć, to drobne kradzieże towarów zakupionych przez lokal, zarówno
tych wykorzystywanych do produkcji dań i napojów jak i tak zwanej „chemii”. Czasami
komuś może się wydawać, że zabranie do domu rolki papieru toaletowego, butelki
piwa albo puszki z pomidorami, to przecież nie kradzież. Na magazynie jest tego
dużo i restauracja nawet tego nie odczuje. Zazwyczaj jednak, takie drobne
„pożyczenia”, z czasem rosną do coraz większych potrzeb. Nagle znika płyn do
mycia naczyń, zgrzewka napoju gazowanego albo trzy mopy z wiaderkiem. W skali
miesiąca, robi się konkretna suma i znacząca kwota. Ponownie, dla kradnącego
zyskiem jest zaoszczędzona kwota pieniędzy, którą normalnie wydałby na zakup
skradzionych produktów. Dla okradanego stratą jest wartość zakupu zaginionych
rzeczy. Rozwiązaniem może być kontrola miesięcznych, czy nawet tygodniowych
wydatków na artykuły chemiczne. Gdy kwota znacznie rośnie, trzeba przyjrzeć się
sytuacji z bliska. Pokusą mogą być dni następujące zaraz po dostawie świeżego
asortymentu. Znając zatem stan magazynu w dniu zaopatrzenia, możemy
skontrolować wybrane pozycje (co do których mamy podejrzenie, że znikają w
niewyjaśnionych okolicznościach) przez kilka kolejnych dni. Szybko okaże się,
czy faktycznie miotły zużywają się tak szybko i czy sprzedaż w tych dniach
wymagała użycia aż tak dużej ilości na przykład cukru.
ile zatem miesięcznie powinien zarabiać uczciwy barman w Warszawie? z góry dziękuję za odpowiedz Panie Tomaszu
OdpowiedzUsuńNie ma na to sprawdzonej i jedynej słusznej odpowiedzi. Pytanie jaki charakter ma miejsce pracy, jaka jest wymagana wiedza i doświadczenie. Aczkolwiek, każdy rynek ma jakieś swoje absolutne minimum i zazwyczaj nie jest ono tajemnicą. Wystarczy popytać w odpwiednich grupach ;)
Usuń